Sądy jak pizzerie
Komentarze: 0
Od czasu słynnej rozmowy telefonicznej z sędzią Ryszardem Milewskim wiadomo, że w Polsce decyzje niezawisłych sądów można sobie zamówić przez telefon niczym pizzę z pizzerii. Oczywiście nie każdy może, trzeba być wysokiej rangi politykiem albo może biznesmenem. W każdym razie jak się nim już jest, to zdzwoni się do sądu, prosi o połączenie z szefuniem i składa odpowiednie zamówienie. Można sobie zamówić np. dwuletnią odsiadkę z zawieszeniem albo trzyletnią odsiadkę bez zawieszenia, albo uniewinnienie. Gdy kończą się zwykłe wyroki, to dla stałych klientów sądy zawsze coś tam odłożą na czarną godzinę. Klient nasz pan.
Niektóre sądy specjalizują się w nietypowych zamówienia, np. wymyślaniu nieistniejących przepisów. Zamówienie takie zrealizował sędzia Paweł Rysiński, który stworzył nieistniejący przepis o niedopuszczaniu dowodów i na jego podstawie uniewinnił znaną oszustkę i łapówkarę chronioną przez rząd, niejaką Beatę Sawicką (pseudonim Płaczka). A już prawdziwym rarytasem są wyroki wyższe od tych, których domaga się prokuratura, jak w przypadku sędziego Wojciecha Łączewskiego, który skazał na bezwzględne więzienie Mariusza Kamińskiego za to, że ten ośmielił się naruszyć interesy stałych płatników.
Dla każdego myślącego człowieka powinno być jasne, że syfu, jaki w Polsce zwie się demokracją, nie da się posprzątać zwykłymi metodami. Konieczne jest rewolucja antydemokratyczna, która wysadzi ten system w powietrze i ustanowi władzę z prawdziwego zdarzenia.
Dodaj komentarz